Zanim zdecydujesz się na audyt możliwości sprzedażowych strony internetowej.
Dlaczego nikt nie kupuje z mojej strony?
Konserwatysta czy laik?
Sprzedajesz swój produkt/usługę przez całe swoje życie mając klienta vis a vis siebie...
Pozyskiwałeś klienta na rynku lokalnym w promieniu 10 ulic, czy 20 km ...
Reklama dla Ciebie, to papierowe ulotki, SMS-y i e-maile do dawno już pozyskanych klientów...
Przeświadczenie, że internet to takie dziwne miejsce, gdzie jak się coś "wrzuci", to :
- musi się wyświetlać
- i skoro się wyświetla to ktoś to czyta
- i skoro ktoś czyta to klika
- i skoro klika to wchodzi tam gdzie go odsyłasz
- i skoro kliknął i wszedł tam gdzie go odesłałeś, to wykonuje/kupuje to co mu oferujesz
a jeżeli tak się nie dzieje - to reakcją jest:
... eeeeeeeeeeeee to nie dla mnie!
lub : to jakaś bzdura! ...
lub : to dla mnie zbyt trudne! ...
Przekonałem się wielokrotnie, że z osobami z takimi doświadczeniami, nastawieniem i przekonaniami trudno jest sensownie dyskutować.
Przecież Ich doświadczenia w "realu" są prawdziwe! Do tej pory przecież sprawdzały się
"w realu", więc powinny sprawdzać się "w wirtualu"! (w internecie).
Niestety tak nie jest. Real i internet to dwa różne środowiska. Potrzebne są odmienne zachowania i odmienne narzędzia. Żeby się teraz nad tym nie rozwodzić - jedynie delikatnie zasugeruję, by (nawet gdy jesteś ekspertem w posługiwaniu się łopatą!) nie używaj łopaty do wysłania e-maila i myszki do wykopania rowu.
Bywa, że z jakichś powodów kierujemy się w stronę internetu usiłując samodzielnie "zaprząc" internet do sprzedaży swoich usług. Niestety, szybko się okazuje, że brakuje nam podstawowej wiedzy dotyczącej zasad poruszania się i umiejętności korzystania z nowych (dla nas) internetowych narzędzi.
Faza pierwsza, to próba scedowania promocji swoich usług w internecie na inne osoby. Do pewnego momentu jest to nawet sensowne, ale ... tylko do "pewnego momentu". Na ogół jest to utworzenie strony internetowej i umieszczanie tam standardowych informacji typu: O NAS, KONTAKT, NASZE PRODUKTY, MAPKA DOJAZDOWA, jakiś BANER Z LOGO i obrazki, ... i to tyle.
Faza druga, to rozważania lub wręcz korzystanie z ofert pt.: "Wypromuję Twoją stronę www ...", "Wypozycjonuję Twoją stronę www ...", "Zwiększę Twoją sprzedaż w internecie ... ","Sprawię, że Twoja strona będzie złota i cudowna i sama będzie sprzedawać Twoje usługi ..." "Puszczę reklamę na Facebooku, która "bankowo" sprzeda Twój produkt / usługę - ... za dzień dwa, pięć, ....
Takich propozycji jest oczywiście... hmmm... tysiące.
1.
Jeżeli nie masz zamiaru zapłacić kilku - kilkunastu -kilkudziesięciu tys.zł (sporządzając przy tym klarowną dla Ciebie umowę określającą satysfakcjonujące Cię rezultaty) - to spokojnie możesz wrzucić do kosza wszystkie tego rodzaju propozycje. Dlaczego? To dość proste.
2.
Czy oferujący znają specyfikę Twojej branży? (Czy znają ją lepiej niż Ty?)
Czy oferujący znają Twoją firmę i oferowane przez Ciebie usługi i ich zakres jaki oferujesz swoim klientom? (Lepiej niż Ty?). Czy oferujący znają problemy klientów jakie musisz rozwiązywać lub w jaki sposób im przeciwdziałać? (Lepiej niż Ty?).
Jeżeli TAK jest - podejmuj z nimi współpracę. Skorzystasz. Czegoś się od nich nauczysz ze swojej branży. Jeżeli przypuszczasz, że tak NIE jest, to bądź świadom, że ... oferują Ci jedynie "techniczne rozwiązania", (na ogół dające jednorazowe lub krótkotrwałe efekty) wykorzystując internetowe narzędzia, których używanie lepiej/gorzej opanowali. Narzędzia, do których Ty również masz dostęp. Bardzo często - dostęp darmowy.
Faza trzecia, to próby zainteresowania swoją stroną już pozyskanych klientów, poprzez umieszczanie informacji, które ... "być może kogoś z nich zainteresują" oraz umieszczenie rozmaitych formularzy do wypełnienia przez klienta, do których odsyła się klienta np. po rozmowie telefonicznej. Przy czym: nie wiadomo ilu, kto i kiedy "wchodzi na stronę", a wiedza dotycząca zachowania osoby odwiedzającej stronę (co ogląda, co ją zainteresowało) - pozostaje nadal "wiedzą tajemną".
Praktycznie, w tych trzech fazach strony internetowe pozostają w 100% "martwe" - tzn. nie przyczyniają się do sprzedaży usług/towarów wprost - nie stanowią wartości sprzedażowej. Są kosztem obsługi bieżącej pozyskanego w realu klienta i ewentualnie swego rodzaju wizytówką poprawiającą wizerunek firmy. (koszt serwera, domeny, programów antywirusowych, ...)
Faza czwarta, umieszczenie najrozmaitszych pluginów, wtyczek w celu umożliwienia zakupienia przez klienta produktu/usługi online oraz dokładanie gadżeto-widżetów w celu uatrakcyjnienia strony.
Co prawda, strona internetowa uzyskała możliwości sprzedaży online i czasami usprawnia pracę i kontakt z pozyskanymi w realu klientami ... ale w dalszym ciągu jest bardziej balastem niż źródłem uzyskiwania dodatkowych finansowych korzyści. Niby wszystko jest OK!
Dlaczego zatem nikt nie kupuje z takiej strony?
Być może w tym momencie ujawniam dla wielu niezwykłą tajemnicę.To nie zależy tylko od jakości Twojej strony internetowej. Po prostu, o Twoim sklepie i jego położeniu w internecie wie bardzo niewiele osób (choć usługa/towar jest całkiem niezły).
Jak to zmienić?
Odpowiedź i lekarstwo są dobrze znane.
Poznać metody-sposoby "ściągania ruchu na stronę".
Nauczyć się posługiwać internetowymi narzędziami,
Wiedzieć kiedy, jak i gdzie się nimi posługiwać?
Trzeba się tego nauczyć. Tak jak uczyłeś się technik sprzedaży, rozmów z klientem, zasad prowadzenia biznesowych rozmów telefonicznych, wysyłania e-maili i SMS-ów, tak teraz trzeba się nauczyć posługiwać internetowymi narzędziami (lub przynajmniej rozumieć ich działanie).
Ograniczają Cię bowiem "jedynie" techniczne aspekty i wiedza dotycząca zasad obowiązujących w internecie! Wiedza branżowa, wiedza produktowa, wiedza dotycząca oferowanych przez Ciebie usług wiedza i doświadczenia życiowe - są Twoimi atutami. Brak umiejętności "przelania" ich do internetu z zachowaniem tam obowiązujących reguł i zasad - jest Twoją piętą Achillesową.
Co Cię ogranicza?
1. Brak czasu?
2. Brak "punktu zaczepienia" i "programu nauczania"?
Na pierwsze - z wyjątkiem Ciebie nie poradzi nikt. Na drugie - cóż, to przypomina raczej: "indywidualny tok nauczania". Bazę stanowi aktualne posiadana przez Ciebie wiedza na "internetowe" tematy.
Od czego zacząć? Czego i w jakiej kolejności się uczyć?
O tym - w innym poście.
Komentarze
Prześlij komentarz